Nowe Doom: The Dark Ages idzie na całość… ale tylko w trybie solo. Twórcy ze studia id Software całkowicie zrezygnowali z multiplayera, skupiając się w 100% na kampanii fabularnej. I wygląda na to, że to była bardzo świadoma decyzja – bez żadnych kompromisów.

Szef projektu, Hugo Martin, w rozmowie z GamesRadar+ przyznał, że już na samym początku postanowili: żadnych trybów wieloosobowych. „Chcieliśmy zrobić jak najlepszą kampanię. I wiedzieliśmy, że jeśli zaczniemy dokładać multi, to odbędzie się to kosztem singla” – powiedział.
Patrząc na to, że gra ma mieć aż 22 rozdziały, trudno się dziwić, że cały wysiłek poszedł właśnie w stronę jednego, konkretnego doświadczenia. Zamiast ładować się w tryby PvP, które i tak w poprzednich częściach (Doom 2016 i Eternal) były raczej ciekawostką niż hitem, zespół postawił wszystko na narrację, gameplay i klimat.
Co ciekawe, inspiracją przy tworzeniu The Dark Ages była… pierwsza część Dooma. Tak, ta z 1993 roku. Zespół przyznał, że od niej zaczynają każdy nowy projekt. Do tego nowa odsłona ma zaskakująco rozbudowane cutscenki – wszystko dlatego, że fani coraz bardziej wczuwają się w lore uniwersum. „Doom bez fabuły to po prostu gra arcade” – stwierdził Martin.
Jeśli więc spodziewaliście się sieciowych potyczek czy trybu „live service”, to… nie tym razem. Twórcy uznali, że takie dodatki nie są obowiązkowe, a wręcz mogłyby zaszkodzić. „Nie da się po prostu wrzucić multi i uznać sprawy za załatwioną. Fani oczekują pełnego pakietu, a to oznacza wielki projekt, ogromne zasoby i… mniej uwagi dla kampanii” – podsumował Martin.
Doom: The Dark Ages to zatem powrót do korzeni – nie dosłownie, ale w duchu. Singlowa, intensywna jazda bez trzymanki, bez zbędnych rozpraszaczy. Może i nie zagramy ze znajomymi, ale za to zapowiada się piekielnie dobra historia.